środa, 5 października 2016

Spacer w chmurach


Jest wiele miejsc,wpisanych na listę "muszę to kiedyś zobaczyć" takich, które widziałem gdzieś, czy to na zdjęciu, czy opisane w jakimś artykule lub przejeżdżając obok nich.


Takim miejscem niewątpliwie jest "Spacer w chmurach". Nawet nie wiem, gdzie się o tym dowiedziałem, ale ciągle narastała chęć zobaczenia tego miejsca, pojechania tam. Niestety ciągle nikomu się nie chciało ze mną jechać, aż nadszedł moment w którym powiedziałem, że ta niedziela i basta, czy to sam czy z kimś na pewno jadę.



Napisałem do wszystkich co myślałem iż jest szansa, że pojadą, w rezultacie cały tydzień dostawałem wiadomości: eeeej ja jadę! aaa masz jeszcze jedno miejsce w aucie bo moja by też ciała? kuuuurde no wiesz jednak nie damy rady.... dzień w dzień takie wiadomości raz na tak raz na nie, całe szczęście zebrała się extra ekipa, a reszta potem żałowała :P



Po czym poznać udaną ekipę? bo to zbieranina całkiem odmiennych osobowości, które się uzupełniają. Tak więc mieliśmy:



- myśliciela - osoba cicha przeżywająca dużo w swoim wnętrzu często o kamiennym wyrazie twarzy, gdzie nie wiadomo czy ma ochotę Cię zamordować czy może jest rozbawiona, a tak serio to cicha woda po prostu ;) niby nic a potem jednak dużo



- elf - najczęściej ozdoba związana z myślicielem, dużo obserwuje, koduje w pamięci, osoba spokojna, ale tylko z pozoru, bo przy dobrym towarzystwie bardzo się rozkręca



- osioł - charakter niczym kopiuj wklej z Shreka.... aaaa daleko jeszcze?? zamorduje was... czemu nie jechaliśmy kolejką... to daleko jeszcze?? mam już chyba 3 zawał... - czyli osoba, którą w niektórych momentach chce się rozerwać na strzępy za marudzenie a nie robi się tego bo jakoś tak się tą osobę lubi, że nie mam opcji, a jak walnie hasełkiem to wszyscy się śmieją


- adhd - co tu opisywać... tej osobie trzeba kiedyś sprawdzić plecak bo ma chyba 5 litrową butelkę w plecaku z energetykiem i ma dożylne dawkowanie cały czas...



- ślicznotka - zawsze znajdzie temat i z każdym o czymś pogada



Termin jest, ustalone jest, ekipa jest, a ja noc przed wyjazdem jakoś nie mogłem spać, nie z powodu zdenerwowania tylko przez zwykłe obżarstwo, no ale jak tyle dobroci na stole to jak powiedzieć nieeee, ja już nie chcę. Więc dużo sapania oraz chwila spania i ok 7 już po mnie przyjechali, wesoło od samego początku i jedziemy po ostatniego członka dzisiejszej ekipy. Gdy mamy wszystkich hmm jak teraz dojechać... Na szczęście nasz kierowca taki, co chyba pół europy na pamięć zna, a GPS odpala tylko dla upewnienia się co i jak (czasem bywa, że na rondzie robiąc przy tym tyle kółek, iż niektórym śniadanie wysyła podanie o powrót) a patrząc na wzrok i refleks to masakra, w F1 maja podobny, bo można być szybszym od ISKRY? okazuje się, że można :P a minę policjanta długo będziemy pamiętać bo niesłychane połączenie rozbawienia i uznania, za taką niezwykłą reakcję oraz rozczarowanie za niemożność wlepienia soczystego mandatu. Sytuacja na tyle nas potem rozbawiła iż najgłupsze tematy były poruszane, a co niektórych chciano zakneblować. Nieee, nie mnie, ależ skąd?? że niby przy mnie spać nie idzie?? ech jedyne co nam dokuczało to pogoda :( W oddali patrząc na Góry Opawskie widać było wyraźnie jak pada deszcz i momenty, gdy zaczynało siąpić lub już delikatnie padać. Humory się psuły lecz wmawialiśmy sobie , że tam będzie świeciło słońce.



Po dojeździe na miejsce, każdy poczuł ulgę, tylko delikatna mżawka, można w końcu się wyprostować i rozruszać. Oczywiście ja pobiegłem od razu do ogromnej mapy zobaczyć okolice i gdzie jest ta platforma, którą powinniśmy już widzieć. Noo kurde teoretycznie powinna być delikatnie na lewo od nas a tam nic tylko stok narciarski, chmury, a na prawo tor saneczkowy. Kręcę głową jak pies który próbuje zrozumieć czerwoną kropkę, bo może źle na coś patrzę, może coś pominąłem... Eeeej, gdzie są wszyscy??!! rozglądam się a tu normalnie nikogo, zostawili mnie... ooo jednak jedna osoba widząc moją konsternację podeszła, a reszta ekipy poszła już po "złocistego energetyka" :P



Jeszcze "energetyk" nie dopity, a już się zaczęło, mówiłeś że jedzie tam kolejka, a ona stoi... tak daleko i wysoko?? Nie wiedząc, że my chcemy po prostu iść szlakiem bo tylko 1,5h, a wyciąg jeździ ale ten drugi, jadąc trochę dalej autem i wyciąga, aż pod szczyt, tylko co to za zabawa :P



Zdecydowaliśmy się na niebieski szlak no cóż, delikatny i można powiedzieć, że taki przyjemny spacerniaczek, bez jakiś mocnych podejść. W trakcie dyskusja była ożywiona i pełna śmiechu, w akompaniamencie daleko jeszcze?? :D Po jakieś godzince marszu zobaczyliśmy, nasz cel prześwitujący z pomiędzy drzew. Każdego uradował fakt , że jest on dosłownie kawałek drogi od nas oraz, że całość jest na żywo równie ciekawa jak na zdjęciach.



Szliśmy tak zagadani, iż w pewnym momencie minęliśmy krzyżówkę szlaku niebieskiego z zielonym i byliśmy przez to zdziwieni, że oddalamy się od wieży, ale dalej twardo szliśmy :P Na szczęście zielony szlak też prowadził na szczyt, trochę naokoło, ale cel ten sam :)



Widok wieży sprawia , że w głowie jest tylko myśl "chcę tam wejść" więc bez rozmowy każdy skierował automatycznie swoje kroki w tamtą stronę. Od samego wejścia i przez całą trasę czuć podekscytowanie, z każdej strony cudowne górskie widoki więc biegałem od barierki do barierki ,aby zobaczyć jak najwięcej. Największy szok przeżyłem w momencie, gdy zauważyłem iż większość konstrukcji jest drewniana (jakiś specjalny gatunek sprowadzany z alp)Pod względem inżynieryjnym konstrukcja robi naprawdę duże wrażenie, a całość musi wytrzymywać ogromne różnice temperatur, zmienne warunki, wiatry (podobno do 180 km/h), ogromne ilości turystów w sezonie (ok 4000 może na raz bezpiecznie chodzić). Konstruktorzy zadbali, aby człowiek cały czas był uśmiechnięty i miał dużo wrażeń. Po drodze jest "rura" z lin która jest drobnym skrótem między poziomami, coś rewelacyjnego. Idąc w niej patrzy się na ludzi idących pod nami, a największą atrakcją jest taras na szczycie (55 m od podstawy) gdzie jest na środku dziura i znów porozciągane liny. Chodzenie po tym niby bezpieczne, ale daje rewelacyjne uczucie, że zaraz całość się rozpadnie (podobno 4,5 tony ma wytrzymać, co niektórzy musieli sprawdzać skacząc po tym, a ja już w myślach miałem czy pampers da radę wszystko pomieścić). Każda schodząca osoba miała ogromny uśmiech na twarzy i malowało się to samo uczucie... niedosyt... ta atrakcja jest tak dobra że człowiek myśli "chcę więcej, wyżej, jeszczeeee". Jedyna atrakcja która była zamknięta z powodu tej odrobiny wody która leciała z nieba to zjeżdżalnia ciągnąca się od szczytu na dół niedaleko kas. Ale jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze;)



Chodząc po wieży zauważyliśmy w końcu gdzie wychodzi niebieski szlak, czyli po drugiej stronie wieży :)



Po spacerze poszliśmy do schroniska, znajomi napić się herbaty lub zjeść a ja skorzystać z wi-fi i dodać już zdjęcia na instagrama :) Po odpoczynku zaczęliśmy wracać, ale tym razem niebieskim szlakiem.



Choć czas nas gonił nie można było sobie podarować toru saneczkowego u podnóża, gdzie zaparkowane było auto. Zjazd 80 kc za osobę, a trasa dłuższa niż w innych miejscach, gdzie miałem okazję jeździć. Ech i znowu końcówka dnia i przygody.



Kierowca widząc czas jaki pozostał jechał hmmm na granicy przepisów, aby tylko wyrobić się czasowo z powrotem na miejsce i udało mu się to punktualnie :P