Wielokrotnie brałem udział w dyskusji na ten temat, oczywiście pełnej śmiechu i pół żartem. Gdzie każdy próbuje przekonać druga osobe, co ważniejsze, co piękniejsze, droga czy szczyt?
A wszystko sprowadza się do jednej prostej reguły, iż zależnie co komu jest potrzebne.
Czasem, człowiek potrzebuje wyciszenia i idzie samotnie, pierw zbyt szybko, aby oderwać myśli, a gdy to się stanie... zwalnia.... zaczynając się rozglądać, delektować widokami, zapachami, dostrzega wiele rzeczy, których nie zauważa w innych warunkach. Przysiada co jakiś czas. Zamyka oczy i często góry dają to, czego właśnie potrzeba lekki wiaterek niosący kojący szum liści, mieszaninę zapachów, wolność! W takiej wędrówce szczyt to tylko punkt, który pokazuje, że już jesteśmy.
Czasem, człowiek potrzebuje takiego powera do życia i jakoś podświadomie wybiera szlak stromy, ciężki, którym idzie z maksymalną prędkością, jaką tylko potrafi. Dowolny przystanek, gdzie każdy oddech wyraźnie rozpiera nam pierś, dostarcza to, czego właśnie potrzeba. Dochodząc do szczytu, wypełnia go duma, radość, mieszanina porządnego zmęczenia, ale i ogromnej energii.
Czasem człowiek idzie na spontanie, rozmawiając na każdy temat z towarzyszem wyprawy, wtedy nie zauważa się mijanych przeszkód i pokonywanych kilometrów, a szczyt jest zaskoczeniem "to już??!!"
Czasem człowiek wybiera zbyt trudne i niebezpieczne miejsca, gdzie wyraźnie można poczuć, co dla człowieka jest ważne, że ma tyle do stracenia i z taką radością potem wita tę osobę, czy to, co jest priorytetem...
Czasem jest mieszaniną tego wszystkiego, a czasem czymś całkiem innym.... to jest właśnie magia gór... Oferują, to czego człowiek w danej chwili potrzebuje, nie pytając, nie oceniając, nic nie żądając, po prostu będąc...
Do zobaczenia na szlaku 😊